Domyślnie prezentowany jest najnowszy rozdział opowieści. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy, zacznij od rozdziału pierwszego - link do niego znajduje się po lewej stronie.


niedziela, 5 maja 2013

Dwie

Lalka po raz piąty już wetknęła chusteczkę pod kran. Zimna woda mroziła jej palce. Bluzkę miała już dość solidnie zachlapaną, ale nie przejęła się tym zbytnio. Wyschnie przecież i po kłopocie. Czerpała mokrości przez jakieś pół minuty, by wreszcie, z cichym plaśnięciem, umieścić lodowaty materiał na głowie Śpioszka. Lekkie skrzywienie dało znać, że guzowi wciąż nie dość.
- Ten notatnik cię nienawidzi. Zważ me słowa, to dopiero początek jego zemsty - oświadczyła Lalka śmiertelnie poważnym tonem, osłodzonym nieco wesołym uśmiechem.
- Myślisz, że to przez to, że wyrwałam kilka kartek...? - Poszkodowana zmartwiła się zupełnie szczerze.
- Jestem tego pewna. Jak mogłaś coś takiego zrobić? - Z tym ostatnim pytaniem to chyba była przesada, bo Śpioszek uruchomiła już niemal kolejną porcję chlipania. - Eee... Może wystarczy go ładnie przeprosić? Albo narysować w nim coś ładnego?
Odpowiedzią było gorliwe potakiwanie. Tak właśnie zrobi. Oczywiście, że tak zrobi. Lalka zrozumiała już dawno, że jej przyjaciółka pojmuje świat bardzo specyficznie. Witanie się z każdym napotkanym zwierzakiem, rozmowy z przedmiotami codziennego użytku, przekonanie o istnieniu sił nadprzyrodzonych, na wieść o których niejeden parapsycholog popukałby się w czoło, były na porządku dziennym. Śpioszek albo wiedziała o wszechświecie więcej, niż ktokolwiek inny, albo była zwyczajnie, pozytywnie szurnięta. Wykazywała się przy tym wcale niezłym uporem, okazywanym otoczeniu jedyną w swoim rodzaju, zawziętą minką. Ludzie zwykli kwitować to prostymi, wygodnymi określeniami: dziecinna, naiwna, głupia. Lalka jednak wiedziała swoje. Wiedziała, kto taki jest jedną z najlepszych studentek na roku, kto szybkością i trafnością rozumowania wybawił wielokrotnie siebie i innych z kłopotu. Śpioszek nie była głupia, o nie.
Kilkanaście minut później opuściły gmach uczelni, kierując swe kroki do pobliskiego centrum handlowego. Parterowy kompleks, o powierzchni porównywalnej do średniej wielkości stadionu, wypełniony był różnej maści butikami, galeryjkami. Każdego dnia kusił szeregiem promocji i nowych produktów. Mawiało się nawet, że w przypadku zaginięcia osoby płci żeńskiej, policja tam właśnie rozpoczyna dochodzenie - tak na wszelki wypadek, gdyby szał zakupowy pozbawił kogoś świadomości dnia i godziny.
Nasze bohaterki upodobały sobie szczególnie sklepik w klasycznym stylu, o pięknej nazwie Tomoto, który szczycił się barwną kolekcją ślicznych sukienek. To właśnie przymierzając kolejną z nich, ukryta za rozkładanym parawanem, usłyszała Śpioszek głosy. Nic w tym oczywiście zastanawiającego, w sklepie prowadzono normalne rozmowy. Nawet Lalka, schowana za swoim parawanem tuż obok, dyskutowała z kimś przez telefon. Te głosy jednak miały w sobie coś niepokojącego, pewien rodzaj napięcia i niepokoju, spleciony z tokiem pozornie zwyczajnej pogawędki. Dobiegały z zaplecza i prawie, prawie można by zrozumieć co mówią, gdyby przytknąć ucho do przerwy między ścianą, a zlewającą się z sufitu kotarą. Śpioszek nie należała do wścibskich istot, nie zwykła wciskać nosa, ani tym bardziej ucha, w nie swoje sprawy. Mimo to, w drodze wyjątku, pchana niezrozumiałą koniecznością, półnaga, przylgnęła do ściany i wytężyła słuch.
- ... znaleźli ją w schowku, przykrytą wszystkimi kocami i kołdrami, jakie miała w mieszkaniu. Trzęsła się podobno tak, że nie sposób było nawet złapać ją za rękę. No i wpadła w histerię. Godzinę ją uspokajali.
- No ale wiadomo już, co tam było? Napad, złodziej jaki?
- Nie wiadomo, ale na rabunek to nie wyglądało. Zabezpieczenia zresztą nietknięte. Policja dowiedziała się o wszystkim tylko dlatego, że znajoma próbowała przez kilka dni telefonów, domofonu, poczty i zero reakcji. Ochrona twierdzi, że do mieszkania nikt nie wchodził, ani z niego nie wychodził, przez tydzień. Okna szczelnie zamknięte, zresztą to trzydzieste drugie piętro. Nawet nie wiadomo kiedy miało miejsce to coś, co się jej stało.
- ... Przerażające.
- Hm?
- Co musi zobaczyć normalna, dorosła osoba, żeby tak zareagować?
- Mnie nie pytaj. Nawet nie chcę wiedzieć. Idę zresztą, bo wygłodniałe bestie wrócą i zamiast obiadu pożrą meble.
- Do jutra zatem!
Prędkie kroki obwieściły koniec głosów. Śpioszek chwilkę jeszcze trwała w bezruchu, aż przypomniała sobie gdzie jest i co robi. Lalka czekała już pewnie na nią rozmyślając, jaką to krzywdę można sobie zrobić za parawanem w sklepie, przymierzając sukienkę.
Rozmyślania o usłyszanej historii trzeba zostawić na później.


W zacienionym pokoju, który wydawał się być bardzo daleko od świata, choć za kilkoma ścianami jedynie, stało łóżko. Poza nim niewiele było elementów wystroju - chyba, że uwzględnimy małą lampkę, wazonik ze sztucznymi kwiatkami i zawieszony na ścianie, podłużny kawałek jasnego płótna, na którym ktoś wypisał, nierozczytywalną sztuką kaligrafii, prośby do boskich istot o ochronę, w bardzo oddalonym od używanego przez tutejszych języku. Na łóżku zaś, otoczona sporą porcją elektroniki pod postacią migających ekranami skrzynek i wijących się wszędzie kabli, leżała dziewczyna wyglądem niemal identyczna ze Śpioszkiem, sporo chudsza i z włosami obciętymi na krótko, by ułatwić dostęp czujnikom do szyi i głowy. Miała zamknięte oczy.
Sądzić by można, jak to się często w książkach mawia, że śpi jedynie i, zbudzona hałasem, zaraz rozchyli powieki, uśmiechnie się może. Niestety rzeczywistość skutecznie ostudza nadzieje. Rzadko też zapewne czytuje książki. Dziewczę spało tak od wielu, wielu lat, niezmiennie oporne zwyczajom powieściopisarzy.
Śpioszek wparowała do pokoiku po cichu. Robiła tak codziennie. Opowiadała wiecznie słuchającym uszom perypetie swojego dnia. Tym razem prezentowała też sukienkę, wyraźnie zadowolona i dumna z zakupu. Drugą, identyczną, pieczołowicie zapakowaną, wsunęła do schowanego pod łóżkiem kuferka, do towarzystwa innym. Kupiła oczywiście dwie. Zawsze kupowała dwie.