Domyślnie prezentowany jest najnowszy rozdział opowieści. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy, zacznij od rozdziału pierwszego - link do niego znajduje się po lewej stronie.


sobota, 2 lutego 2013

Objawienia, część trzecia

Odetchnęła. Na chwilę ledwie chciała odejść, uspokoić myśli.  Przeprosiła. Schodami na piętro uciekła.
- Pani moja... - głos za plecami rozbrzmiał cicho tuż po tym, gdy poczuła złapanie za rękaw jej sukienki. Zadrżała. Znajome to słowa, ale nie tutaj, nie teraz ich miejsce.
Odwróciła się powoli. Róża wyglądała na zakłopotaną, zmartwioną czymś.
- Ja już za chwilkę wracam - uśmiechnęła się łagodnie Śpioszek. Więcej powiedzieć nie zdążyła, gdyż drobne ciało wtuliło się w nią nagle, mocno i tak jakoś rozpaczliwie.
Stały w ciszy zupełnej. Na pięterku nie słychać było odgłosów z dołu. Może nie rozmawiał nikt?
- Tak bardzo mi ciebie brakowało - różany szept przerwał nieruchomość czasu. Przez kilka sekund jeszcze trwała bliskość. Wreszcie zniwelowała uścisk, odsunęła się na pół kroku i zestresowała bardziej jeszcze. - To znaczy... Bogini moja, to ogromne szczęście zobaczyć cię...
- Nie jestem żadną boginią - przerwała jej Śpioszek surowym tonem. - Jestem twoją przyjaciółką.
- Ja za to jestem cieniem! Jestem nim, prawda? - wybuchła Róża. - Tak jak Czupryna. Czeka mnie jakieś straszne przeznaczenie i śmierć! A przecież nawet nie mogę wrócić do domu. Gdzie jest mój dom?! - Trzęsła się już cała. Brakowało jej łez, które by mogły ostudzić gorejące w oczach panikę i rozpacz. Głos z każdym słowem bardziej i bardziej dusił się krzykiem. - To wszystko przez Mola. I pewnie przez ciebie! Po co mi teraz przyjaciółka?!
Śpioszkowe usta złożyły na jej czole długi pocałunek. Śpioszkowa dłoń pogładziła po włosach. Śpioszkowe oczy wejrzały prosto w jej własne. Teraz dopiero zauważyła ich zmęczenie, ukryte za szaroniebieskim urokiem lata świetlne nienazywalnego cierpienia. Śpioszkowy głos powiedział: - Jako bogini mam bardzo ograniczone możliwości. Nie potrafię na przykład przytulić cię i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Tylko przyjaciółka to potrafi.
Nareszcie, nareszcie Róża rozpłakała się. Z początku ostrożnie, klejnot za klejnotem wypadł spod powiek i z bezgłośnym plaśnięciem potoczył się po podłodze. Chwilę później już istna erupcja łez, rozgoryczeń i zgryzot zastąpiła ostatnie łodygi siły woli. O to, co zrobiła. O więzienie, w którym więdła. O śmierci, które widziała. O metafizykę, w którą ją wtrącono. O to, jak bardzo tęskni za rodzinnym domem, z którego jakże wiele razy chciała uciec.
- Możesz z nim porozmawiać, jeśli tego chcesz - szepnęła Śpioszek.


Atmosfera oklapła. Mol, Czupryna i Złośnica okazały się nie być specjalnie skłonne do rozmów. Siedziały więc, milczały, oczekiwały powrotu dwóch osób, które zdawały się niczym świeczki rozświetlać mroki zniechęcenia i zamknięcia we własnych przemyśleniach.
Niewysłowienie przerwało im pukanie do drzwi. Był wciąż ranek, pora wcale zwyczajna dla wizyt w herbaciarni. Zwlokła się z miejsca Złośnica, mamrotnęła coś na skraju słyszalności. Doczłapała do drzwi, otworzyła zamaszyście i ujrzała...
- Kocur!! - nastoletnia piękność krzyknęła równie niespodziewanie, co bezwstydnym przylgnięciem uwiesiła się na szyi bezbronnej ofiary.
- Czy my się znamy? - wystękał Kocur, próbując możliwie delikatnie wypełznąć z uścisku cielesnej realizacji jego grzesznych marzeń sennych. Złośnica w końcu sama dała spokój, z głupią miną uświadamiając sobie, że przecież to głupek i wcale się za nim nie stęskniła.
- Niestety nie. Skąd taki pomysł? - odparła w towarzystwie właściwego sobie, niewinnego uśmiechu.