Domyślnie prezentowany jest najnowszy rozdział opowieści. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy, zacznij od rozdziału pierwszego - link do niego znajduje się po lewej stronie.


niedziela, 1 lipca 2012

Pewność

Ten dzień był specjalny. Śpioszek czekała na niego wiele za długo.
W towarzystwie Wilczego i jeszcze pewnego umundurowanego pana została wprowadzona do jednego z korytarzy w wielkim, ponurym budynku daleko od centrum miasta. Światła były tu przygaszone, ściany obklejone starą farbą, a powietrze zatęchłe. Po jednej stronie widać szeregi ciężkich, okutych drzwi, a po drugiej uwieszone w losowych kolejności i miejscu, oprawione zdjęcia z dawnych chyba czasów. Gdzieś na końcu majaczyło zakratowane okno, zdradzające wieczorność czasu.
Strażnik otworzył przed nimi ósme z kolei wrota, ale do środka weszła tylko Śpioszek, za której plecami drzwi zostały zamknięte.
Pomieszczenie okazało się wcale nie malutkie. Oczywiście za nic nie dało się go nazwać ładnym, ale jak na celę sprawiało wrażenie dosyć przyjaznego - głównie dzięki sporej ilości poduszek i książek. Eksluzywny imbryczek na herbatę oraz niedopasowana filiżanka dopełniały obrazu.
Pośrodku, na podrdzewiałym stalowym łóżku, przykrytym zupełnie nową pościelą w kwiatowe wzory, siedziała Róża. Jej włosy straciły sporo z blasku i lokowatości. Jej dziewczęca delikatność zdawała się zadymioną. Najgorsze były oczy - wcale nie puste i bez wyrazu, ale zastygłe w rezygnacji. Niezadbana cera podkrążała je uczynnie. Na myśl przychodziło skojarzenie z zadeptanym kwiatem.
Śpioszek oczywiście czekała z niecierpliwością na to spotkanie, pierwsze przecież odkąd zabrano jej możliwość widzenia Różyczki. Obmyślała co powie i zrobi, postanawiała sobie bycie silną.
Teraz jednak stała bez ruchu, niczym owładnięta paraliżem, wpatrując się w najzupełniej niewinną ofiarę dążeń pewnego starca. Dążeń, które przecież wymierzone były w Śpioszka, ale trafiały w najbliższe jej osoby.
- Po co tu przyszłaś...? - wydusiła wreszcie Róża spoglądając nieruchomo ku twarzy swego gościa.
- Ja... - mocniejsze ściśnięcie trzymanej przed sobą szkolnej torby jakoś pomogło mówić dalej. - Bardzo chciałam wreszcie się spotkać! - mówiąc już łatwiej było zmusić nogi do postąpienia kilku kroków do przodu. - Zabrano mi ciebie...
- Nie słyszałaś co zrobiłam i czemu tu jestem? Nie powinnaś tu przychodzić. Nie możemy już być p... - nie dokończyła, gdyż Śpioszek zupełnie gwałtownie zatkała jej usta dłonią. Róży policzki zaróżowiły się z wrażenia, ale nie zaprotestowała. Spojrzała jedynie z zaskoczeniem na pełną uporu minkę, którą jej przyjaciółka zawsze przywdziewa próbując naprawić świat.
- Nie wolno ci tak mówić! Będziemy przyjaciółkami na zawsze! Czy nie tak postanowiłyśmy? Ja tu przyszłam żeby powiedzieć, że to wszystko nie była twoja wina. Możesz mi wierzyć lub nie, ale taka jest prawda i ja nie powinnam teraz zdradzać ci więcej szczegółów. Musisz jednak wiedzieć, że mamy zamiar zrobić wszystko, żebyś mogła... oj przepraszam. - Zaróżowiona już nieco mocniej Róża uwolniła twarz z blokady, odetchnęła i spróbowała przypomnieć sobie własny uśmiech. Nie było to wcale łatwe.
- Dziękuję ci Śpioszku. Ale ludzie którzy zginęli nie wrócą. Nawet, jeśli uda ci się mnie uniewinnić. To ja popełniłam zbrodnię, nikt inny... um, Śpioszku?
Nie słuchała. Róża ze zdziwieniem zauważyła, że jej przyjaciółka spogląda intensywnie tuż obok niej, w wolny skrawek łóżka, niczym w odpowiedzi na nieznane pytanie potakuje i uśmiecha się.
- Śpioszku...? - przechyliła się tak, by przesunąć twarz na linię jej wzroku.
- A..! Przepraszam, musiałam... zastanowić się.
Róża nic już nie rozumiała. Śpioszek zachowywała się dziwnie, a mówiła jeszcze dziwniejsze rzeczy. Gdyby nie płynąca z jej słów niewyjaśniona moc i pewność można by je uznać za przemądrzałe i naiwne. Ale ich wspólna więź zrodziła się dawno już i z wielką siłą, co pozwalało sięgać po różne wytrawne luksusy. Jednym z takich luksusów było bezgraniczne zaufanie.
- Przyniosłaś dla mnie herbatkę. - oświadczyła uśmiechając się lekko i ze swobodą doprawdy dla niej samej zastanawiającą.
Śpioszek aż usiadła z wrażenia. - Skąd wiedziałaś? To miała być niespodzianka...