Domyślnie prezentowany jest najnowszy rozdział opowieści. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy, zacznij od rozdziału pierwszego - link do niego znajduje się po lewej stronie.


poniedziałek, 25 czerwca 2012

Jak nigdy dotąd

Festiwal herbaty. Tak oto oświadczyła mała kartka papieru, którą Kocur wylosował z pokaźnego stosu i przeczytał na głos.
Od samego początku oczywiście, mimo przeciwności losu, starał się wypełniać swoją obietnicę radzenia na kłopoty i odpowiadania na prośby. Szło mu coraz lepiej, z czego bywał nawet dumny. Pomijając mrowie żądań o randkę (które postanowił dyskretnie odsuwać na dalsze miejsca w kolejce) odbył burzliwe dyskusje z kilkoma nauczycielami dotyczące przesunięć terminów prac domowych i klasówek, zapewnił całej klasie swobodny dostęp do sal gimnastycznych oraz do pracowni ze sprzętem audiowizualnym (oczywiście o ile tylko wymienione były w danej chwili nieużywane). Doradził w kilku problemach życiowych, ubraniowych, rodzinnych. Raz nawet udzielał korepetycji (choć do tej pory nie miał pojęcia czego dotyczyły).
- Śpioszek...? - zgadł, ale wcale nie musiał. Lokalna miłośniczka herbaty nie spała wcale, a za to emanowała roziskrzonym wzrokiem i uroczym uśmiechem.
Klasa, jak niemal zawsze po usłyszeniu treści kolejnej notki, rozgorzała dyskusją: a po co to, a jak to? Większość jednak herbatę lubiła, a i dowolne wydarzenie zwalniające z lekcji spotykało się z głęboką aprobatą.
Dzwonek kończący godzinę wychowawczą, czyli ostatnie każdego dnia zajęcia, rozbrzmiał akurat gdy ustalony został termin festiwalu.
- Mamy tylko tydzień na przygotowania. Spodziewam się, że szczegóły już obmyśliłaś? - musiał nieco unosić głos. Śpioszek stała bardzo blisko, ale polekcyjny rejwach nie miał dla ich uszu litości.
- Nic a nic! - oznajmiła wesoło. - Dopiero będę wymyślać jak ustali się miejsce.
- No tak. W herbaciarni się wszyscy nie zmieścimy. Trudno, muszę porozmawiać o tym z dyrekcją.
- Bardzo panu dziękuję! - złapała go za dłoń i ścisnęła mocno. Trudno było nie zauważyć, iż w obliczu wydarzeń związanych z jej ulubionym napojem robiła się naprawdę szczęśliwa. Zarażała przy tym radością, bo i Kocur bez żadnych możliwości obrony uśmiechnął się szeroko. Szczególnie cieszyło go, że przez kilka dni od owej nocy kiedy zaprowadził ją do domu wydawała się czuć znacznie lepiej i uśmiechać częściej.
- Tak bardzo ci na tym festiwalu zależy?
- To okazja, żeby być ze wszystkimi i... - urwała. Tuż obok pojawiła się Złośnica. Śpioszek wystraszonym wzrokiem popatrzyła na wciąż ściskaną kocurową dłoń i puściła ją natychmiast.- ...Przepraszam, ja niespecjalnie... - wybąkała. Promieniejący uśmiech zniknął jak za sprawą przeklętej magii, odsłaniając taki codzienny, nieco przygaszony. Nie czekając na nic podniosła z podłogi torbę, dygnęła i odbiegła ku wyjściu.
Kocur popatrzył na Złośnicę.
Złośnica popatrzyła na Kocura.
- Przecież... ja nic nie powiedziałam...! - zirytowała się natychmiast.
- Przecież ja też nic nie mówię. - mruknął Kocur w odpowiedzi. Wstał z westchnieniem - energia sprzed chwili zupełnie go opuściła. Nie miał czasu zastanowić się nad całą tą sytuacją, ale kiedyś będzie musiał. Teraz jednak trzeba złapać Harpię zanim ta zdąży uciec z budynku. Poczochrał więc  złośnicowe włosy, uśmiechnął się lekko. - Czekaj na mnie przed szkołą, zaraz wracam. - rzucił odchodząc w pośpiechu.
Mogli sobie ostatnio pozwolić na nieco swobody. Jak się okazało niemal cała klasa wiedziała o ich sekrecie. Nawet Harpia, z racji uzyskanej przez Złośnicę pełnoletniości, wymarudziła coś o braku podstaw do pretensji - zarówno na gruncie prawnym, jak i zwyczajowym. Kocur nie wystawiał ocen ze swojego przedmiotu, więc problemów w zakresie uczciwości również być nie mogło. Ostatecznie zatem, mimo trudnych początków, trafiła się Złośnicy wymarzona sytuacja, w której nie ma już zmartwień o dach nad głową, codzienną kąpiel i zdobycie czegoś do zjedzenia. Ma za to swojego ukochanego - i w szkole, i poza nią. Koleżanki zaczęły spoglądać z większym szacunkiem, a nawet z zazdrością. Chłopcy z innych klas bardziej niż zwykle odprowadzali jej figurę wzrokiem. Teraz wreszcie mogła być szczęśliwa jak nigdy dotąd!
- Jak tam twoje wyrzuty sumienia? - komentarz wyrwał z zamyślenia. Zabójczyni nie poświęciła jej nawet spojrzenia. Przeszła po prostu obok i jako ostatnia opuściła salę.
Złośnica została sama. W pierwszej sekundzie usłyszane stwierdzenie nie przedarło się przez ścianę zaskoczenia i niezrozumienia. Ale już w drugiej miała ochotę pobiec za tą mądralą, tą wyniosłą cholerą, i odciąć co nieco z jej pewności siebie.
Nie zrobiła tego jednak. Nie potrafiła się nawet ruszyć z miejsca. Zacisnęła tylko zęby tak mocno, że aż chrupnęło.