Domyślnie prezentowany jest najnowszy rozdział opowieści. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy, zacznij od rozdziału pierwszego - link do niego znajduje się po lewej stronie.


wtorek, 25 stycznia 2011

Wszystko to, co Złośnica przespała

Walentynki dawno już minęły. Powinny wprawdzie odbywać się na wiosnę, jak to pewien Kocur zdążył już wyfilozofować, ale nie. Niestety. Były, minęły. Nie ma.
Szczęśliwym trafem więc, walentynkowa okazja do miłosnych uniesień nie mogła zagrozić pozycji poważnego, solidnego nauczyciela klasy drugiej be. Nie zbliżał oczywiście w żaden sposób ów fakt do pełnego od uniesień bezpieczeństwa, ale czyż nie lepiej skupić się na pozytywnych aspektach życia? Zaraz, zaraz. Spora grupka pięknych młodością dziewcząt to przecież bardzo pozytywny aspekt życia! Gdyby tak tylko nie wszystkie razem...
Złośnicy w żaden humanitarny sposób obudzić się nie udało. Inną sprawą jest, że Kocur próbował dopiero, gdy sam spania zaprzestał, a było to kilka godzin po czasie, o którym krnąbrna księżniczka winna zjawić się w szkole. Trudno więc. Poszedł do piekarni, kupił wielkiego rogala z czekoladą, wrócił do mieszkania, zostawił go na talerzu w kuchni, westchnął i pojechał do pracy.
Tam z kolei...
Przed wejściem do szkoły przywitała go uczennica, którą kojarzył tylko z twarzy. Dygnęła grzecznie, przywitała i poprosiła o chwilę rozmowy kawałek dalej, za rogiem budynku.
- Ja, proszę pana, naprawdę przepraszam, że tak czas zajmuję, ale to sprawa wymagająca działania natychmiastowego, a pan wydaje mi się osobą aż nazbyt odpowiednią do pomocy, no i przecież jest pan moim wychowawcą i z każdym kłopotem powinnam przyjść do pana i wprawdzie mamy do tego te bileciki, i ja się w żadnym wypadku nie chcę wpychać bez kolejki, ale też jest to problem natury jednak osobistej i tak na forum klasy to trudno by z nim było się odezwać. - Kocur przestał uciekać przed natychmiastowym skojarzeniem. Gaduła. Godna podziwu przy tym, bo i pauza, którą zrobiła, była chyba dla niego do przetrawienia zasłyszanych treści, a w żadnym wypadku dla złapania oddechu. Gaduła tymczasem niemal niezauważalnie się zawahała, by zaraz kontynuować potok słów.
- Prowadzę cykl badań nad życiem uczuciowym nauczycieli w tej szkole. - Kocur na to zakrztusił się wdychanym powietrzem. - Naturalnie, jest to delikatny temat i wymagający subtelności najwyższej. No i jedna z kluczowych kwestii dla powodzenia przedsięwzięcia wymaga pańskiego osobistego udziału, a że terminy mnie gonią, pozwoliłam sobie skłopotać pana teraz i chciałabym poprosić, aby mnie pan teraz pocałował.
Zapadł wymowny moment ciszy.
- Że co, proszę?
- Chodzi o rozdział o umiejętnościach nauczycieli w kontakcie bezpośrednim trzeciego stopnia, co w przełożeniu na rzeczywistość oznacza właśnie zbadanie jakości pocałunków i no. - Gaduła sczerwieniała odrobinę, starając się jednocześnie zachować pełnię powagi - Pan jest kluczowym tematem mojej pracy bo... moim zdaniem... to znaczy chodzi oczywiście o trzeźwą i profesjonalną ocenę... wykazuje pan największy potencjał dla związków uczuciowych spośród wszystkich nauczycieli, uczących nas aktualnie. Dlatego bardzo proszę o pocałunek.
Kocur pobladł, zrobił krok w tył i znieruchomiał, gdy Gaduła, najwyraźniej spiesząc się bardzo, zaplotła mu ręce wokół szyi, przysunęła się bardzo blisko i efektownie zamknęła oczy.
Spersonifikowane siły nadprzyrodzone raczą wiedzieć, co by się stać mogło, gdyby nie nagły przerywnik.
- Braciszkuuuuuuu...! - rozbrzmiało tuż za Kocurem, który, na całe szczęście, do zawałów serca nie miał skłonności. Odwrócił się więc tylko błyskawicznie, zrzucając z siebie już-niemal-cmokającą go uczennicę. Poduszka rozpromieniała uśmiechem, złapała go za dłoń i biegiem odciągnęła gdzieś w kierunku bramy do terenów szkolnych.
- Ależ proszę pana, proszę chwileczkę zaczekaaać..! - rozbrzmiało gdzieś z tyłu. Niedoszły bohater zakazanej sceny miłosnej otrzeźwiał po chwili dopiero. Najwyraźniej jednak niewystarczająco. Może śnił wciąż?
Poduszka stanęła obok (pustej o tej porze) rozwartej bramy i mocniej jeszcze ścisnęła trzymaną dłoń.
- Ja postanowiłam, że od dzisiaj będziesz moim bratem! - wypaliła, a wyraz twarzy jej nowego rodzeństwa zmusił do dalszych wyjaśnień. - Jesteś do niego bardzo podobny, a mi go bardzo brakuje. Gdybym miała brata takiego, jak ty, to łatwiej bym zniosła... - urwała efektownie i wpatrzyła się w czubki swoich butów.
- Y... tak. Rozumiem. Dobrze - wydusił. Bo i co miał na to odpowiedzieć innego? Jego nowa siostra rozpromieniła się znów błyskawicznie.
- No, to jak jesteś moim bratem, to musisz mnie pocałować, zanim pójdę na lekcje!
- Y... tak. Rozumiem. - Popatrzył w jej pełne nadziei, wpatrzone w niego, oczęta. Poczuł, jakby coś bardzo ciężkiego stuknęło go w głowę. Zrobił kilka bardzo szybkich kroków w kierunku budynków. - Wybacz. Może... przećwiczymy to innym razem!
Uciekł. Biegł, ile mu tylko starczyło sił i zatrzymał się dopiero w środku, dysząc ciężko tuż przy siedzącym sobie na krzesełku ochroniarzu.
- Trzeba było się nie spóźniać, to by biegać nie było po co - stwierdził ów mądrym głosem, nie unosząc nawet wzroku znad gazety. Kocur mamrotnął coś pod nosem i ruszył schodami na górę.
Nie przebył nawet jednego piętra, gdy drogą zastawiła mu klasowa piękność. Nie była może z klasy najpiękniejsza, ale zdecydowanie najbardziej dbała o odpowiednie wrażenie.
Stanęła tuż przy nim, zdecydowanie za blisko. Zdecydowanie nieco więcej guzików jej bluzki powinno być zapiętych. Zdecydowanie regulamin szkoły nie pozwalał na spódniczki mini i gustowne pończochy poniżej.
- Musisz natychmiast pójść ze mną - szepnęła napiętym, namiętnym głosem, spoglądając mu prosto w oczy. Niewielu przedstawicieli płci brzydkiej posiadało zdolność obrony przed takim atakiem. Kocur poległ z kretesem. Ruszył jak zahipnotyzowany za wykazującą zastanawiające, ale w dziwny sposób magnetyzujące, podniecenie uczennicą. Musiała rzucić czar, urok jakiś, gdyż nie zauważył nawet, jak władowała się z nim do najbliższej damskiej toalety. W środku już będąc, rzuciła go na ścianę, rozchyliła poły płaszcza, przylgnęła całą sobą, a prawą nogę filmowo uniosła i oparła na jego udzie.
- Myślałam o tobie - szepnęła prosto do ucha. Położyła mu dłoń na policzku, przechyliła głowę i groźnie blisko umieściła swoje usta przy jego. - Nie uciekniesz mi teraz, prawda?
Ratunek przyszedł w naprawdę ostatniej sekundzie. Głuchy stukot towarzyszył opadającemu na posadzkę łazienki, ogłuszonemu trzonkiem noża, ciału. Zabójczyni z miną profesjonalisty odciągnęła Bombkę (Kocurowi przyszła na myśl Seksbombka, ale to zbyt pretensjonalne imię) do najbliższej kabiny, dokładnie zamykając drzwi. Spojrzała krótko na rozpłaszczonego na ścianie, szykującego się do wylewnych podziękowań, nauczyciela.
- Zanim cokolwiek powiesz, doprowadź się do porządku. Idziesz ze mną. Chyba, że chcesz mieć dodatkową dziurę w ciele. - Wypowiedź zaakcentowała niedbałym podrzuceniem w dłoni młodszego brata maczety. Kocura zamurowało, ale oderwał się od kontemplacji dość prędko. Z nią lepiej było nie zadzierać.
Z ulgą opuścił damską toaletę. Posłusznie, prowadzony lekkimi ukłuciami w plecy, opuścił główny gmach, przeszedł podwórze i po chwili znalazł się na piętrze w Starym Budynku. Zaprowadziła go, oczywiście, do herbaciarni.
- Właź tam. - Zabójczyni dopełniła domysłów i przystanęła obok, najwyraźniej pilnując. Kocur wlazł.
W środku zastał - a jakże - śliczny, rzeczywistych wymiarów, posąg Śpioszka, który po chwili dopiero okazał się być żywą istotą. Zaaferowaną, zaspaną, jak zwykle nieobecną na lekcjach istotą.
Uśmiechnął się. Zrzucił płaszcz, umieścił go na wieszaku. Zasiadł ciężko na swoim ulubionym miejscu przy oknie. Dobrze choć, że przyjeżdżał zwykle nieco za wcześnie, a i przerwa przed godziną wychowawczą była tą najdłuższą.
- Poproszę coś uspokajającego - rzucił wraz z westchnieniem.
- Oczywiście! - Szefowa przybytku rzuciła się do pracy z charakterystycznym dla niej dźwiękiem fragmentu zastawy, spadającym na podłogę. Na szczęście tym razem była to łyżeczka, która rozbić się nie mogła. Bliżej niezidentyfikowana herbatka o zielonkawym odcieniu gotowa była w kilka minut, a wraz z jej objawieniem na stoliku Kocur posłał Śpioszkowi uśmiech i poprosił, by usiadła obok. Zrobiła to oczywiście. Jej policzki buchnęły przy tym taką czerwienią, że aż dało się wyczuć nagłą falę ciepła.
- Odkąd wstąpiłem na teren szkoły, już trzy z moich uczennic próbowały wymusić na mnie pocałunek - zaczął, łagodnie się uśmiechając. - Na koniec zaś twoja siostra przyprowadza mnie tutaj, grożąc po drodze swoim niemałym nożem. Mogłabyś wyjaśnić mi, co się tutaj dzieje?
Śpioszek tym razem spurpurowiała, opanowała odruch ucieczki, kilkukrotnie odpracowała zerkanie na niego, by zaraz uciec wzrokiem. Splotła dłonie na kolanach tak mocno, jakby chciała inscenizować węzeł gordyjski.
- No by my... - zaczęła i zamilkła.
- Czyli ty również planujesz zrobić to, co planowały twoje koleżanki? - spytał z nieco szerszym uśmiechem, obserwując z zaciekawieniem jej reakcję. Śpioszek na to zachwiała się w miejscu, powstrzymując zapewne zemdlenie. Nieznana jakaś determinacja nią kierowała, bo też i dzielnie wytrzymała spojrzenie i nawet głos z siebie jeszcze dobyła.
- Ja bym... chciała... ale raczej nie umiem... - wyszeptała dramatycznie, przechodząc teraz z kolei w bycie bliską płaczu.
Kocur nie czekał na dalszą ewolucję jej stanu. Położył dłoń na jej rozpalonym policzku, nachylił się i ucałował delikatnie w usta.
Scenarzysta losu zaznaczył w tym momencie pauzę.
Świat cały wstrzymał oddech.
Operator kamery wyszedł na papierosa.
Kocur oderwał się od Śpioszkowych usteczek dopiero po chwili. Bardzo dokładnie zapisał w sercu tę chwilę, bo też i sprawiła mu znacznie więcej radości, niż by się mógł spodziewać.
- Co wygrałem? - zapytał wesoło.
- To ja wygrałam - wybredziła jego ofiara. - Randkę z panem.