Domyślnie prezentowany jest najnowszy rozdział opowieści. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy, zacznij od rozdziału pierwszego - link do niego znajduje się po lewej stronie.


niedziela, 29 czerwca 2014

Zgrzyty, raz jeszcze

Jak bardzo samotnym jest bycie jedyną istotą, która pamięta?
Z pewnością łatwo wyobrazić sobie staruszkę, zagubioną w świecie, gdzie zapomniało się już wojny i trudy, przez które musiała przetrwać.
Łatwo przeoczyć pęknięcie na sercu kobiety, której małżonek zapomniał już o okolicznościach ich pierwszego spotkania.
Łatwo współczuć komuś, kto pamięta zbrodnie osób, uznanych później powszechnie za godne zaufania.
Pamięć to gwałtowna rzeka, która zmiecie z łatwością mosty, kładki, łodzie, która nieodwracalnie dzieli parę istot bez względu na to, jak bardzo zbliżyć chcą swoje dusze. Bywa, iż rzeka ta jest wystarczająco głęboka, by pochłonąć stawiane wiele lat, pozornie trwałe konstrukcje. Bywa, iż rzeka ta jest wystarczająco szeroka, by sprawić, iż zapomni się istnienie drugiego jej brzegu. Bywa wreszcie, iż rzeka ta ma wystarczająco wiele wody, by przechować w sobie otchłań oceanu.
Dawno, dawno, dawno temu grupa potężnych, długowiecznych istot, po wzięciu we władanie praw, które rządzą wszechświatem, po zrozumieniu natury wszystkiego, co nasze proste umysły potrafiłyby sobie wyobrazić, odnalazła dla swojego istnienia granicę. Pamięć, perfekcyjna świadomość każdego kwantu czasu, od początku ich, trwającej abstrakcyjnie długo, egzystencji, okazała się być trucizną, zdolną wypaczyć nawet tak zaawansowane umysły.
Czy to z takiego właśnie wypaczenia powstała Studnia Oczyszczenia? Czy może w celu ucieczki od samotności własnych wspomnień? Takiej wiedzy nie posiadam. Część owych istot, zaniepokojonych obcymi dla nich objawami, których nie rozumiały, doszła do wniosku, iż oto ostateczna przeszkoda na drodze do perfekcji. Jeśli przezwyciężą tę słabość, staną się bytami absolutnymi, nienaruszalnymi przez fakt istnienia!
Co najgorsze, zapewne mieli rację.

- A udało im się tego dokonać? Przezwyciężyli swoją słabość? - zapytała Lalka, nie kryjąc zafascynowania usłyszaną historią.
Kombinatorka zmarszczyła brwi.
- Tego nie wiem, niestety. Ta krótka opowieść to tylko posklejane fragmenty, zasłyszane od jednej z takich pradawnych istot, której pamięć szwankuje już dość mocno - odparła. Drobną dłonią odłożyła śrubokręt w należne mu miejsce na biurku i ponownie zmarszczyła brwi, przyglądając się swemu dziełu. Zawiła konstrukcja z kawałków stali i wzmacnianego plastiku, wypełniona pobrzękującą i cykającą elektroniką, w kształcie przeciętnej licealistki, funkcjonowała sobie w najlepsze, ewidentnie zadowolona z życia. Niestety, dostępu do odpowiedniej jakości materiałów i narzędzi brakło w tym świecie, więc sukces przedsięwzięcia jest zasługą chyba tylko szczęścia. No i geniuszu projektantki i wykonawczyni, która, z nieco większą dumą, niż powinno pomieścić jej drobne ciało, splotła ręce na płaskiej jak deska klatce piersiowej. - Spróbuj wstać.
Lalka posłusznie, w towarzystwie cichych zgrzytów, stanęła na baczność.
- Pospaceruj chwilę i powiedz mi, jeśli odczuwasz jakikolwiek dyskomfort.
Lalka posłusznie, w towarzystwie głośniejszych już zgrzytów, podreptała w kółko, podskoczyła lekko, kucnęła i ziewnęła.
- Mamy konstrukcje działają bez zarzutu, jak zawsze! - uśmiechnęła się.
Kombinatorce prawie niezauważalnie zmarkotniała mina, co jej elektroniczna córka wychwyciła natychmiast. Wróciła zgrzytem na krzesło, splotła grzecznie dłonie na kolanach i czekała. Z pewnością nastąpić miał ciąg dalszy wyjaśnień.
- Zanim sobie pójdziesz, upewnijmy się, że pamiętasz o wszystkim, dobrze? - zagaiła drobna konstruktorka.
- Dobrze, mamo. - Lalka przymknęła oczy i wyrecytowała ciąg instrukcji. - Moje ciało jest odporne na większość typów energii, ale ich nadmiernie mocne oddziaływanie wciąż może uszkodzić systemy wewnętrzne. W szczególności techniki Studni Oczyszczenia mogą zakłócać zmysły, należy unikać z nimi kontaktu. W przypadku rejestracji użycia mocy, właściwych przedwiecznej o imieniu Neyala Bhereni Ilmeara, moja świadomość zostanie skopiowana poza obszar symulowany, aby umożliwić późniejszą rekonstrukcję powłoki materialnej. Natychmiast po otwarciu trzeciej bramy ograniczającej, czyli po potwierdzeniu śmierci istoty o imieniu Apsara, mam namierzyć, a następnie zlikwidować istotę, zwaną Nienawiść. W tym celu mogę użyć działka rozszczepiającego, które wbudowane jest w moją lewą dłoń, wraz z trzydziestoma igłami wzmacniającymi, umieszczonymi na całej długości lewej ręki. Ostatecznym rozwiązaniem jest autodestrukcja, która wykorzystuje jako wzmacniacz całe moje ciało, uruchamiana czujnikiem nacisku w układzie trójkąta równobocznego o boku dwudziestu jeden milimetrów, umieszczonego pod lewą arterią szyjną, siedemdziesiąt milimetrów powyżej geometrycznego środka lewego obojczyka. Mamo...?
Kombinatorka uwiesiła się swojemu dziełu na szyi, przytulając mocno jego głowę. - Będę musiała permanentnie usunąć twoją pamięć o systemie autodestrukcji. Jego działanie ma sens tylko w trybie automatycznym, kiedy pomijane jest odliczanie - wymówiła cicho, niechętnie.
- Rozumiem - odparła Lalka. Oznaczało to, że nawet nie zauważy, kiedy zniknie. Tak na pewno było lepiej. Bezboleśnie.

Chmury miotały strugami wody o bezbronną ziemię, gdy, niedługo później, Lalka zbierała się do wyjścia. Była zadowolona ze szkolnego mundurku, z przetartej, skórzanej torby, z czekających za progiem nowych doświadczeń. Świadomość, że za chwilę po raz ostatni ujrzy swoją mamę, nie chciała jakoś wskoczyć na przód kolejki przetwarzania.
- Jeszcze jedno. - Kombinatorka mówiła więcej, niż miała w zwyczaju. Troska i tęsknota, uczucia, których rzadko doświadczała, uderzały z wyjątkową siłą. - Nie wolno ci się zakochać. Miłość to amunicja, z której twój przeciwnik skorzysta skutecznie i bezlitośnie.
Lalka, nieco zaskoczona taką instrukcją, zrozumiała po chwili. Zrozumiała aż nazbyt dobrze.
- W takim razie czeka mnie wyjątkowo trudna walka - odparła z uśmiechem, całując swoją mamusię w czoło. - Uciekam do szkoły! - rzuciła jeszcze beztrosko, w towarzystwie zgrzytań i chrobotów ruszając na spotkanie ulewy i innych, zgotowanych przez los, przeciwności.
Niedługo później, przykryta lekkim płaszczykiem, stała w miejscu i w bezruchu, przed bramą. Mokre włosy zasłaniały jej twarz zupełnie. Musiała jednak w jakiś sposób spostrzec Kocura, bo, z cichym zgrzytnięciem, podeszła bliżej i ukłoniła się.
Przepraszam... Czy ten budynek to tutejsze liceum?