Domyślnie prezentowany jest najnowszy rozdział opowieści. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy, zacznij od rozdziału pierwszego - link do niego znajduje się po lewej stronie.


sobota, 31 maja 2014

Przypadek Lalki

- Spójrz, to nasze dzieci! Cała gromada!
Bombka uniosła na złożonych dłoniach trzepoczącą ćmę, która, zbliżona do twarzy Motyla, gwałtownie wsunęła się w jego zszokowane, półotwarte usta.

- Siostrzyczko, Wilczy, wybaczcie mi...
Zabójczyni klęczała bezradnie, oblepiana niekończącą się chmurą czarnych skrzydeł.

- Oby otchłań była dla nas łaskawa.
Kilkadziesiąt, odzianych w białe szaty, postaci powtórzyło tę frazę i zamknęło oczy.

- Nie strzelać, bo ranicie swoich!!
Wilczy krzyczał na korytarz komisariatu, jedną ręką próbując odegnać trzepoczących napastników, a drugą przyciskając rękaw do rany postrzałowej Kocura.

- ...
Zakrwawiona, zabandażowana ręka wychynęła zza łóżka, próbując znaleźć oparcie. Na próżno jednak, ćmy były szybsze. Pozostawiła jedynie szkarłatny ślad na poduszce.

Lalce z cichym pyknięciem załączyła się świadomość, przeciążona na chwilę przez pierwsze wyładowania. Popatrzyła wokół, delikatnie zdezorientowana, ale skupienie bardzo prędko wróciło na miejsce. Tym razem wiedziała już dokładnie, co miało miejsce. Każda dusza, uwięziona w dziesiątkach symulacji światów, przeżywała właśnie siłowe wszczepienie pamięci o tysiącach lat wszystkich swoich istnień. Ludzki umysł, genetycznie przystosowany do bezpiecznych limitów, doświadczał teraz nagłej ewolucji, na którą nie mógł być przygotowany, której nie miał prawa wytrzymać. Tak oto Studnia Oczyszczenia wybierała istoty godne, według nich, istnienia - zdolne w każdej chwili unieść ciężar całości swego bytu. Tylko dlaczego Nienawiść używała takich metod? Czy nie wystarczy jej zakończenie wszelkiego życia?
Ciała osuwały się, dusze zanikały w towarzystwie głośnego szumu i drażniących integralność materialności wyładowań. Miałyby to być eteryczne światła, ulatujące ku niebu? O nie, rzeczywistość nie ma cech wspólnych ze wzruszającymi realizacjami filmowymi. Esencja ludzkości to chropawy brud, nawet w tak ekstremalnych warunkach nienawistnie przesłaniający blask, który w niektórych jej przejawach się kryje.
Bombka nie żyła. Motyl również. Oni też byli elementami symulacji, nie mogli mieć szans. Zabójczyni... resztką sił trwała, ale to tylko kwestia czasu. Zbyt długo była człowiekiem, zbyt długo karmiła serce i umysł odpowiedzialnością, przywiązaniem, strachem. Jej duch podda się, a Lalka nie może temu zapobiec.
- Zostałaś sama - zagaiła Śpioszek, beztrosko lewitując nad wijącym się w konwulsjach ciałem swojej siostry. Westchnęła przy tym cicho. - Nie możesz mnie winić. - kontynuowała dyskusję, która przecież nie miała miejsca. - Ludzkość potrafi z miłości uczynić znacznie więcej złego. Dlaczego ja muszę być od nich lepsza?
Lalka zmarszczyła brwi, na powrót przygotowując dłonie do oddania strzału. - Miłość? Mordujesz cały świat z miłości?
- To wszystko jej wina. Najpierw stworzyła całą tę nienawiść, a potem obarczyła nią kogoś niewinnego. Czy da się być bardziej bezczelną?
- O czym ty mówisz?
Śpioszek uśmiechnęła się nieznacznie. - Tego już mamusia nie opowiedziała? No tak, niewygodną jest informacja, że działasz w drużynie ze sprawczynią tego wszystkiego.
Lalka, nie bez zaskoczenia, przekonywała się właśnie, że jej program dość dosłownie naśladuje prawdziwe emocje. Rdza zwątpienia, wpuszczona do systemu jako pełnoprawna, godna rozważenia możliwość, wyżerała jej ducha od środka. - O czym ty mówisz? - powtórzyła.
Zupełnie błyskawicznie, bez żadnego ostrzeżenia korzystając z wytworzonej niepewności, Śpioszek znalazła się tuż obok i, trzema palcami w odpowiedniej konfiguracji, przycisnęła szybko skórę na szyi Lalki.
Coś zgrzytnęło głośno, po czym zabrzmiał szumiący komunikat, wygłaszany głosem małej dziewczynki.
- System autodestrukcji aktywowany!
- Mniemam z twojej niemądrej miny, że o tym też nie wiedziałaś - szepnęła Śpioszek i wystrzeliła ku niebu, wysoko, wysoko, wysoko, poza możliwy zasięg eksplozji.
Minęło kilka sekund. Lalka opadła na kolana, opuściła ręce. Zmartwiałym wzrokiem zauważyła, jak Zabójczyni, opanowawszy konwulsje, powoli i ciężko podnosi się z ziemi.
Ale jest już za późno.
- Mamo...
- ..., pięć, cztery, trzy, dwa... Przepraszam, Lalko.