Domyślnie prezentowany jest najnowszy rozdział opowieści. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy, zacznij od rozdziału pierwszego - link do niego znajduje się po lewej stronie.


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Tuż po

Zaczęło się wczesnym rankiem. Przemowy, agitacje, pokojowe i cierpliwe opowieści o celu istnienia, o wyzbyciu się ciężaru bytu. Studnia zdobywała popularność w zastraszającym tempie, a uliczne demonstracje organizowano już niemal codziennie, w różnych częściach miasta, by dotrzeć do jak największej ilości ludzi. Przyciągały ich przecież zbiorowiska, nieciągłości rutyny, co przypominało pędzące ku światłu ćmy, gorliwie gotowe na poznanie swego przeznaczenia.
Bombka musiała koniecznie przystanąć, wsłuchać się w natchnione słowa. Na jej twarzy widać było wyraźnie pragnienie zdobycia tej duchowej mądrości, o którą we własnym zakresie tak trudno. Od zarania dziejów przecież łatwiej przyjąć jest cudze wyjaśnienia, niż własne, a wędrownych świątobliwych, skłonnych do dzielenia się tajemnicami wszechświata, nigdy nie brakowało. Studnia oferowała ukojenie, tłumaczyła, jak wartościowa jest droga życia bez gniewu i nadmiernej ekscytacji, bez materialnego przywiązania i emocjonalnej przesady. Nowoczesny stoicyzm, podszyty zachętą do ciągłego samodoskonalenia w imię odnalezienia wartości wyższych, niż docześnie porzucone, był naturalną reakcją na ślepy pęd cywilizacji, nie pierwszą i, miejmy nadzieję, nie ostatnią.
Po tym, czego Motyl dowiedział się o życiowej sytuacji dziewczyny, z którą pracowicie spędził minioną noc, trudno było mu dziwić się chęci wysłuchania głoszonych tu prawd. Stał spokojnie tuż obok Bombki, pozwalając myślom odpłynąć ku dziwnej mieszance biologiczno-medycznych rozważań. Chciał pomóc, chciał swymi wrodzonymi predyspozycjami podarować jej to, czego tak bardzo potrzebowała. Teraz, po wspólnej nocy, chciał również całej masy innych, samolubnych rzeczy. Przepadł bezpowrotnie już wtedy, na tyłach klubu. Wiedział, że nie odda Bombki nikomu.
Chrobotliwie szumiący ruch samochodowy nie wydawał się z początku zakłócony przez ludzką zbieraninę. Do czasu. Mało ruchliwa, zasłuchana masa dość prędko oblepiła obszary pozachodnikowe. Rosnącą irytację można było wyczuć w powietrzu, interwencja Regulacji Ruchu zdawała się nieunikniona. Taki koniec miała większość spontanicznych wystąpień Studni Oczyszczenia.
Wystarczyła chwila. Bombka, zaaferowana swoim nakarmionym duchem, zastygła na przejściu, wzrok utkwiony gdzieś w oddali.
- Tam, na dachu... - wydukała niepewnie, zaskoczona odkryciem.
Nagły pisk opon zniechęcił do podążenia za jej spojrzeniem. Motyl instynktownym ruchem rzucił się do przodu, zakrył sobą dziewczynę. Zniecierpliwiony, być może spóźniony dokądś, kierowca samochodu zakręcił w ostatniej chwili, tuż przed skuloną parą. Odrzucony przez zdradzieckie siostry - równowagę i stabilność - pojazd zarzucił w lewo, naprostowany wymuszonym, automatycznym sterowaniem prewencyjnym ryknął silnikiem i staranował najbliższego przechodnia. Na tym, na szczęście, poprzestał wszelkiego ruchu.
Motyl niechętnie, ale wyciągnął Bombkę z objęć i rozkazał zaczekać w miejscu, co zgodziła się wykonać z ochotą. Podbiegł, przygotowany mentalnie na bardzo nieprzyjemny widok. Jednak to, co zobaczył, przeszło najśmielsze oczekiwania.
W powiększającej się kałuży bladoróżowej cieczy klęczała ładna, młoda dziewczyna. Ewidentnie żywa i przytomna. Jedną dłonią trzymała się za brzuch, a drugą próbowała pokonać grawitację i wstać. Spod naderwanej sukienki prześwitywało coś matowo-metalowego. Kontrast dla kapiącej na ulicę substancji stanowiła gęsta, szkarłatna maź, która nieco niekontrolowanie rozsmarowała się na ciele w miejscu zderzenia. Grymas bólu na twarzy towarzyszył każdej próbie ruchu.
- Lalka...?
Umiarkowanie zachmurzone niebo przeszył odległy, złowieszczy zgrzyt.