Domyślnie prezentowany jest najnowszy rozdział opowieści. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy, zacznij od rozdziału pierwszego - link do niego znajduje się po lewej stronie.


niedziela, 9 września 2012

Zgrzyty

Tego dnia pogoda nie zechciała wywołać uśmiechu na Kocura twarzy. Oczywiście nie wystarczy, że ciężko mu było zasnąć, a następnie wstać i zebrać się do pracy. Litość nieznana była deszczowym chmurom, które bardzo skrupulatnie zasnuły niebo nad miastem. A kiedy już zasnuwać skończyły rozpoczął się deszcz, jakiego dawno tu nie widziano. Strugi wody bombardowały opustoszałe ulice, gnane wiatrem ściany wilgotności przeczesywały raz za razem dostępne przestrzenie w poszukiwaniu zagubionych w tej nawałnicy ofiar. Szaleńcy, którzy ryzykowali podróż pieszo, bardzo prędko odnajdowali rozum i, skryci pod dowolnym dachem, rezygnowali z zamiarów i planów.
Kocur oczywiście zbyt był uparty (a może leniwy?), by cofać się z drogi lub przystawać w połowie. Dotrwał dzielnie aż do szkolnej bramy. Tam z kolei nie pogoda, a inne ciekawe zjawisko kazało mu zatrzymać się.
Ubrana w obowiązkowy mundurek, przykryta lekkim płaszczykiem, dziewczyna stała w miejscu i w bezruchu, przed bramą. Mokre włosy zasłaniały jej twarz zupełnie. Musiała jednak w jakiś sposób spostrzec Kocura, bo, z cichym zgrzytnięciem, podeszła bliżej i ukłoniła się.
- Przepraszam... Czy ten budynek to tutejsze liceum? - zapytała słabo przez deszcz słyszalnym, delikatnym głosem.
- Zdecydowanie tak. - odparł Kocur. Jeden z wietrznych patroli właśnie sunął w okolicy. - Może... wejdziemy do środka? Jest tam zdecydowanie bardziej sucho.
- Oczywiście, to dobry pomysł. - przytaknęła i, pozgrzytując intrygująco, podreptała za swoim przewodnikiem.

Hol wejściowy, z medium w osobie ochroniarza, swą czystością wyrażał zdecydowaną dezaprobatę dla przybyłych.
- Lepiej, żeby was Trąba nie znalazła po tym, gdy zobaczy ten bałagan. - oznajmiło medium nie unosząc wzroku znad gazety.
Kocur nie miał pojęcia o kim mowa, ale też zdecydowanie wolał unikać kłopotów. Podążył do nauczycielskiej szatni, ciągnąc za sobą gościa. Pewna niewielka część umysłu, zwana czasami zdrowym rozsądkiem, sugerowała zastanowienie się nad biegiem wydarzeń. Dziewczę miało na sobie szkolny mundurek. Dlaczego zatem musiało upewniać się gdzie jest? Oczywiście istnieje na to dobre wyjaśnienie...
Mały pokoik, komórka właściwie, pełniący funkcję szatni dla kadry nauczycielskiej, był ciasny i przytulny, choć nieco mały dla dwóch osób. Miał jednak niewątpliwą zaletę: mały elektryczny grzejnik ustawiony na podłodze, mający za zadanie osuszać wszystko w zakresie swego zasięgu. Dobre miejsce, by postać chwilę, odwilgotnieć i porozmawiać.
- Zatem... Co sprawiło, że uczennica tej szkoły musi upewniać się co do jej lokalizacji? - zaczął swobodnie, umieszczając płaszcz na wolnym wieszaku.
Dziewczyna, pozbywszy się swojego wierzchniego odzienia, wyżymała przód bluzki, tworząc perfekcyjnie okrągłą plamę na wykładzinie.
- Hm..? - zagaił znowu Kocur.
Coś nagle chrupnęło głośno. A po chwili raz jeszcze.
- Oj. - stwierdziła właścicielka nóg, które wyraźnie były źródłem odgłosu. A potem, bez ostrzeżenia, runęła przed siebie, prosto w kocurowe ramiona. Była stanowczo cięższa niż dopuszcza statystyka, więc w sekundę zaledwie oboje wylądowali w pozycjach bliższych leżącym - on pod nią, ona na nim.
Oczywiście, dokładnie w tym momencie, otworzyły się drzwi do szatni. Stanęła w nich Harpia, której mina pełna dezaprobaty nie pozwalała na żadne wymówki czy wyjaśnienia.
- Widzę... - przerwała ciszę skrzekliwym głosem - ... że poznał już pan swoją nową uczennicę.
Nowa uczennica odgarnęła poły czyjegoś płaszcza z twarzy Kocura i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Miło pana poznać. Proszę mówić mi Lalka.